1 | 2 | 3 | 4 | 5

1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7

Wydarzenia

Rosyjskie wódki prawie nie istnieją na świecie. To duża szansa dla Polski

Rosyjskich alkoholi na świecie prawie nie ma w sprzedaży. Zresztą, żeby było śmieszniej, rosyjskie marki, producenci, także w Rosji mają się coraz gorzej. W świadomości konsumentów funkcjonują wódki z rosyjskimi, nawiązującymi do Rosji etykietami typu Smirnoff, który oczywiście nie jest wódką rosyjską - mówi Witold Franczak, ekspert ds. rynku alkoholowego. Zdradza także, dlaczego właściciel CEDC mógł sprzedać firmę tuż przed agresją Rosji na Ukrainę.

Rosyjskie? Przecież Rosja chyba wszystkim kojarzy się z wódką?

Na zachodzie, poza Rosją one stanowią jakiś margines sprzedaży. W świadomości konsumentów funkcjonują wódki z rosyjskimi, nawiązującymi do Rosji etykietami typu Smirnoff, który oczywiście nie jest wódką rosyjską. Stolichnaya, Moskovskaya stanowią jakiś ułamek procenta sprzedaży wódek na świecie. To marki, o które też toczą się od lat boje między Moskwą a właścicielami. Dwie jedyne wódki w klasie premium, które przebiły się na świecie, to był Russkij Standard i Bieluga, ale też gdyby pani popatrzyła na sprzedaż alkoholu w każdym zachodnim kraju, to są ułamki procenta. Także twierdzenie, że rosyjskie alkohole na świecie królują, jest mitem.

Czyli to czysty marketing? Chodzi bardziej o nazwy i skojarzenia, które mają skusić klientów.

Tak, chodzi o nazwy, etykiety i skojarzenia. Ale rosyjskich alkoholi na świecie naprawdę prawie nie ma w sprzedaży. Zresztą, żeby było śmieszniej, te rosyjskie marki, producenci, także w Rosji mają się coraz gorzej. Miałem dane z ostatniego półrocza, które mówią, że ok. 40 proc. całości alkoholu sprzedawanego w Rosji to są podróbki. Także „rosyjska wódka” pięknie i dumnie brzmi, ale tak naprawdę jest to wódka, która istnieje i sprzedaje się w krajach rosyjskojęzycznych, w krajach po byłym Związku Radzieckim i praktycznie się nie przebiła poza te kraje. W Polsce były próby wprowadzenia różnych marek, ale też nie do końca udane. Wiele lat temu priorytetem ówczesnego właściciela CEDC, Rustama Tariko było wprowadzenie do Polski wódki Green Mark, drugiej najpopularniejszej w Rosji wódki, oraz oczywiście Russkij Standard.

I jak się to udało? Czy raczej nie udało… bo nigdy o takiej wódce na polskim rynku nie słyszałam.

Właśnie, bo o ile Russkij Standard gdzieś w klasie premium zaistniał, choć też śladowo, to Zielona Marka, Green Mark, nie zaistniała w ogóle pomimo dobrej ceny i sporych aktywności promocyjnych CEDC.

Rosyjskie podróbki alkoholu
Mówił pan, że ok. 40 proc. wódki sprzedawanej w Rosji to podróbki, ale podróbki czego?

Podróbki dużych, rosyjskich marek wódek. I to są dane z ostatniego roku. 30 lat temu w Polsce też liczyło się, że na rynku ok. 30 proc. wódki, to podróbki. W Rosji taka sytuacja nadal trwa i jest to dla przemysłu spirytusowego wielki problem, traci na tym duże pieniądze.

Proszę to szerzej wytłumaczyć. Czy taką podrabianą wódkę produkują jakieś mniejsze gorzelnie, zakłady?

Nie, to po prostu nielegalnie wytwarzany alkohol. Sytuacja wygląda tak samo, jak u nas, w Polsce, w latach 90. Takiego alkoholu „własnej produkcji”, który udawał duże marki, było sporo.

Rozumiem, że on trafia raczej na bazary, jak u nas, np. na Stadion Dziesięciolecia?

Zdziwiłaby się pani, bo podrabiane są banderole i taki alkohol można kupić i na bazarach i w normalnie działających sklepach. Kolejną ciekawostką jest to, że niektóre wódki, takie jak np. Parliament, poza Rosją są wytwarzane także w innych krajach. Np. ta konkretna przez firmę kazachską. I to kolejny problem rosyjskich wódek. Po rozpadzie związku radzieckiego niektóre marki zostały podzielone. Parliament robiony jest w Petersburgu przez Russkij Standard, ale także w Kazachstanie i obydwa kraje mają do tej wódki prawo.

Bojkot rosyjskich wódek
Wróćmy jeszcze do bojkotu rosyjskich produktów. Czy on ma sens?

Jeśli chodzi o sam bojkot, to jest to przepiękne zjawisko. Kiedy patrzę na takie kraje jak Stany Zjednoczone, gdzie w kilku stanach odgórnie zakazana jest sprzedaż rosyjskich wódek, w Finlandii to samo, to myślę, że będzie to trwało, dopóki sytuacja na Ukrainie się nie rozwiąże i Rosja nie odpuści. I przede wszystkim ważny jest bojkot społeczny. Myślę, że jest to koniec wódek rosyjskich na rynkach zachodnich na długie, długie lata.

Skoro stanowią ułamek rynku, bardzo łatwo będzie je zastąpić czymś innym.

Tak, dlatego myślę, że tutaj akurat polskie wódki mają szansę. Tym bardziej, że zostanie zatrzymany także rynek bardzo dobrych jakościowo wódek białoruskich. Dlatego widzę tutaj bardzo dużą szansę przed polskimi markami, które mogą podbić inne kraje i wejść w niszę po alkoholach z Białorusi i Rosji. Oczywiście te wódki były głównie w klasie premium, więc potrzebne będą specjalne i przemyślane działania, ale myślę, że na pewno jest to szansa.

Tym bardziej, że Polska bardzo pomaga Ukrainie, na czym zyskuje wizerunkowo. Zresztą konsumenci zwracają teraz bardzo dużą uwagę na kraj pochodzenia produktów, co było widać np. kiedy Żubrówka i inne polskie marki wódki wróciły z rąk CEDC do polskiej firmy, Maspexu.

Tak, a Rosjanie sprzedali CEDC dosłownie w ostatniej sekundzie.

Przejęcie CEDC przez Maspex w ostatniej chwili
Myśli pan, że sprzedali spółkę, bo wiedzieli, co się szykuje, czy po prostu transakcja po miesiącach była już dopięta na ostatni guzik?

Transakcja była prowadzona już od połowy zeszłego roku i spółka sprzedana była jeden-dwa dni przed rozpoczęciem inwazji na Ukrainę. I powiem tak: to na pewno nie jest przypadkowe. Nie wierzę w takie przypadki.

Chodziło o to, żeby sprzedać spółkę zanim dramatycznie straci na wartości?

Tak, chodziło o to, żeby wyciągnąć jak najwięcej pieniędzy dla siebie i także do Rosji. Właściciel jest osobą bardzo dobrze ustosunkowaną w Rosji, nie jest to żaden sekret, i na pewno wiedział, co się szykuje. Zresztą w ostatnim czasie pojawiło się także kilka nieprzychylnych reportaży w prasie rosyjskiej, wiadomo, że Rustam Tariko ma dość duże problemy, nie wiadomo, czy nie znacjonalizują jego banku, więc sprzedaż polskiego biznesu była dla niego pewnego rodzaju wycofaniem kapitału w ostatniej chwili. Teraz nie mógłby już tego przecież zrobić.

A jego spółka traciłaby na wartości nie tylko ze względu na spadek wartości rubla, ale też na fakt, że ludzie nie chcą kupować rosyjskich towarów, współpracować z rosyjskimi firmami.

Właśnie. I ten obecny bojkot jest potrzebny, jest medialny, pokazuje stosunek ludzi do agresji na Ukrainę. Ale jak mówiłem – rosyjska wódka na tym nie straci, bo na zachodnim rynku praktycznie jej nie ma.

Mogą za to stracić inne, mylone z rosyjskimi. Ludzie zaczęli np. bojkotować kosmetyki Natura Siberica czy Babuszka Agafia, mimo że produkowane są one w Estonii, a dystrybutorem jest polska firma Merkury. Po prostu nazwa sugerująca rosyjskie pochodzenie skutecznie odstraszyła klientów.

Dokładnie, tak samo sytuacja wygląda z alkoholami. Warto sprawdzić, skąd naprawdę pochodzi dany alkohol. Ale bojkot rosyjskich towarów na pewno jest zjawiskiem pozytywnym i powinien dać chociażby psychologiczny efekt.

 

logo sigma

Baner Moeschle Polska

vimax

Ekomix

sitspoz